CELEBRITY
Dlatego fani dopingowali Rosjankę. Oto, co zrobiła Iga w trakcie meczu [OPINIA]

Znów bez finału, znów z porażką z Mirrą Andriejewą. Na półfinale Iga Świątek zakończyła swój udział w Indian Wells, czyli turnieju, w którym triumfowała w swojej karierze już dwukrotnie.
Półfinał Australian Open, półfinał w Dosze, ćwierćfinał w Dubaju i teraz półfinał Australian Open. Iga Świątek w tym sezonie nie walczyła jeszcze o tytuł, ale bardziej od tego niepokoi to, w jaki sposób przegrywa mecze. Tym razem, drugi raz z rzędu, uległa Mirrze Andriejewej (6:7[1], 6:1, 3:6).
To była porażka odniesiona na kilku płaszczyznach, nie tylko przeciwko rywalce, która grała po prostu dobrze. Rosjanka czuła się pewniej po swojej wygranej w WTA 1000 w Dubaju, gdzie nie tylko odprawiła Polkę, ale po raz pierwszy w karierze zwyciężyła w tak dużym turnieju. Czy zagrała lepiej niż w Zjednoczonych Emiratach Arabskich? Chyba nie. Był to solidny występ, w którym widać było, że miała konkretny plan na Świątek i realizowała go, po drodze słuchając kolejnych rad swojej trenerki, Conchity Martinez.
Trzeba jednak przyznać, że wiceliderka światowego rankingu znacząco jej pomogła w awansie do finału Indian Wells. Wystarczy spojrzeć na ostatni gem. Świątek prowadziła 30-0 i następnie popełniła cztery błędy, w większości niewymuszone. Chwilę wcześniej odrobiła stratę jednego przełamania i nagle straciła pewność, po prostu oddając ten gem. I tak też było momentami w trakcie spotkania. Andriejewa grała dobrze, ale dostała dużo prezentów, a drugi set, kiedy Polka rządziła na korcie, po prostu przeczekała.