CELEBRITY
Gigantyczna sensacja w Wimbledonie! Weteran wyrzuca gwiazdora gospodarzy

Marzenia o kolejnym brytyjskim triumfie na Wimbledonie właśnie legły w gruzach. Jack Draper, rozstawiony z numerem 4 i największa obecnie nadzieja kibiców z Wysp, pożegnał się z turniejem już na etapie drugiej rundy. Londyńską publiczność zaskoczył i zasmucił doświadczony Marin Cilić, który po czterosetowym starciu wygrał 6:4, 6:3, 1:6, 6:4 i udowodnił, że mimo upływu lat nadal potrafi grać wielki tenis.
Brytyjski sen o tytule znów przerwany
Historia Wimbledonu zna tylko dwóch brytyjskich mistrzów ery otwartej – Freda Perry’ego, który w 1936 roku pokonał w finale reprezentanta III Rzeszy, oraz Andy’ego Murraya, który przełamał klątwę po 77 latach i triumfował w 2013 i 2016 roku. Jack Draper miał być kolejnym wybrańcem – młody, utalentowany, będący w życiowej formie, dotarł niedawno do półfinału turnieju przygotowawczego w Londynie. W tegorocznej edycji Wimbledonu rozstawiono go z numerem 4 i liczono na jego marsz co najmniej do finału. Tymczasem…
Szybki szok: „To miał być jego turniej!”
W pierwszej rundzie Draper miał ułatwione zadanie – pokonał Sebastiana Baeza, który skreczował w trzecim secie. Jednak już kolejne wyzwanie okazało się zbyt duże. Marin Cilić, triumfator US Open 2014, mimo że dawno już nie znajduje się w światowej czołówce, wciąż potrafi zaskoczyć. I tak właśnie zrobił. Od pierwszych piłek spotkania zaskoczył Brytyjczyka regularnością, sprytem i tempem gry. Draper wyglądał, jakby był kompletnie zagubiony. Przegrał dwa pierwsze sety, zdobywając w nich zaledwie siedem gemów. Przez 1,5 godziny brytyjscy kibice patrzyli, jak ich faworyt popełnia błąd za błędem i nie potrafi znaleźć żadnego rytmu. Przez dwa sety wypracował jedynie dwa breakpointy – to mówi wszystko.
Przebudzenie nadziei – i eksplozja trybun
W trzecim secie coś się jednak zmieniło. Draper w końcu przejął inicjatywę, zaczął atakować i zmuszać Cilicia do błędów. Kiedy przełamał rywala na 3:1, kibice na korcie numer 1 wybuchli entuzjazmem. Brytyjczyk podtrzymał tę dobrą passę, dokładając kolejne przełamanie i wygrywając seta 6:1. Wydawało się, że losy meczu mogą się odwrócić, a publiczność tylko czekała na wielki powrót swojego idola.
Weteran nie powiedział ostatniego słowa
Czwarta partia była znacznie bardziej wyrównana. Obaj zawodnicy solidnie trzymali swoje podania, a szanse na przełamanie były bardzo nieliczne. Draper próbował grać bardziej ofensywnie, ale Cilić nie raz zaskakiwał go fenomenalną obroną. W ósmym gemie Chorwat miał dwie szanse na przełamanie, jednak Brytyjczyk wybronił się serwisami i błędami rywala. Na trybunach znów pojawiła się nadzieja.
Ale nie na długo.
Brutalne zakończenie: cios, po którym nie było już powrotu
Przy stanie 4:5 Draper serwował, by utrzymać się w meczu. Po kilku wymianach, Cilić miał piłkę meczową – i wykorzystał ją bez litości. Posłał potężnego forhanda po przekątnej, którego Draper nie był w stanie nawet dotknąć. Zapanowała cisza, przerwana tylko przez radosny krzyk Cilicia. Dla Brytyjczyków to był koniec marzeń, dla Chorwata – powrót na pierwsze strony tenisowych gazet.
Marin Cilić melduje się w trzeciej rundzie, gdzie zmierzy się z Hiszpanem Jaume Munarem. Jack Draper natomiast będzie musiał jeszcze poczekać na swój wielki moment na Wimbledonie – o ile ten w ogóle nadejdzie.