CELEBRITY
Wyeliminowała Igę Swiatek, a po meczu jeszcze taki komunikat. 23 lata czekania

Zaledwie dwa miesiące po sromotnej przegranej z Idą Świątek w Londynie, Amanda Anisimowa świętuje swoje – jak określiła – “najcenniejsze zwycięstwo w karierze”, pokonała Polkę podczas US Open. Osiągając półfinał Szlema na wszystkich typach nawierzchni, Amerykanka nawiązała do osiągnięć sióstr Williams sprzed lat. To jednak nie jedyna przyjemna ciekawostka statystyczna. Pojawia się nazwisko Aryny Sabalenki.
Amanda Anisimova wzięła na Idze Świątek udany rewanż na finał Wimbledonu. Niespełna dwa miesiące temu w Londynie nie ugrała choćby gema, a w ćwierćfinale US Open pokonała Polkę w dwóch setach (6:4, 6:3). Mecz skończył się tuż przed północą naszego czasu po godzinie i 38 minutach rywalizacji. Nasza rodaczka na razie nie dołoży więc do gabloty siódmego triumfu wielkoszlemowego i zarazem drugiego z Nowego Jorku (była tu najlepsza w 2022 roku).
Dla zwyciężczyni był to wielki moment. Na gorąco określiła to zwycięstwo “najcenniejszym w karierze”, a przecież ma w dorobku wyeliminowanie Aryny Sabalenki w półfinale Wimbledonu czy wygrany finał turnieju Qatar Open (rangi WTA 1000) przeciwko Jelenie Ostapenko. Oba te “skalpy” pochodzą z tego roku, ale jednak wybrała pokonanie raszynianki – pewnie ze względu na wartość mentalną, pokazanie wspaniałej odbudowy po 0:6, 0:6 z Londynu.
Jak napisała Opta, Amerykanka stała się najmłodszą zawodniczką od Swietłany Kuzniecowej w 2009 roku, która w jednym sezonie pokonała na Szlemie i liderkę, i wiceliderkę światowego rankingu. Tu oczywiście wracamy do walki o wspomniany finał Wimbledonu z Sabalenką. Po wyczerpującym spotkaniu wygrała wtedy 6:4, 4:6, 6:4. W środę miała dokładnie 24 lata i 3 dni, 31 sierpnia obchodziła urodziny. Kuzniecowa dokonała takiej rzeczy, mając 23 lata i 332 dni.
Ameryka czekała od 2002 roku. Amanda Anisimova pisze historię
To nie koniec przyjemnych statystyk dla świeżo upieczonej półfinalistki US Open. Po raz pierwszy od 2002 roku jakakolwiek amerykańska zawodniczka skompletowała awanse do 1/2 finału na wszystkich trzech nawierzchniach na Szlemie (twarda, trawiasta, ziemna). Serena i Venus Williams (ta druga grała w tym roku na Flushing Meadows, 45-latka odpadła w 1. rundzie z Karoliną Muchovą) zapisały to sobie w CV na Rolandzie Garrosie właśnie 23 lata temu. Co ciekawe, zagrały ze sobą wtedy w finale. Serena wygrała 7:5, 6:3.
Ktoś mógłby zastanawiać się, dlaczego czekanie trwało tak długo, skoro na wysokim poziomie gra Coco Gauff. Ma ona jednak jeszcze swoje do udowodnienia na Wimbledonie, na którym nigdy nie przeszła dalej niż do czwartej rundy. Już trzy razy odpadła w meczu o ćwierćfinał, a przecież, by zapisać się w tej statystyce, musiałaby wygrać jeszcze w kolejnej potyczce.