CELEBRITY
79 minut oczekiwania Gauff i stało się. Mistrzyni świata pokonana w Pekinie

W środę oficjalnie ruszyła główna część turnieju WTA 1000 w Pekinie. Tego dnia na kort miała wyjść także Magda Linette, jednak we wtorek okazało się, że poznanianka dzięki rozstawieniu rozpocznie rywalizację dopiero w piątek. Magdalena Fręch swój pierwszy mecz rozegra w czwartek, natomiast Iga Świątek – w sobotę. Tymczasem już pierwszego dnia doszło do istotnego rozstrzygnięcia z perspektywy rywalizacji o najwyższe miejsca w rankingu. Turniejowa „dwójka”, Coco Gauff, poznała swoją przeciwniczkę i czeka ją niełatwe zadanie.
Dla 21-letniej Amerykanki zmagania w stolicy Chin mają ogromne znaczenie. Broni tu bowiem tytułu sprzed roku, a każda porażka może kosztować ją sporą stratę w rankingu względem Aryny Sabalenki i Igi Świątek. Na dodatek Gauff musi jeszcze bronić aż 1300 punktów podczas kończącego sezon WTA Finals w Rijadzie. Już teraz dystans do Polki wynosi prawie trzy tysiące punktów, a do Sabalenki – około 4500. Na jej miejsce coraz wyraźniej czyha też Amanda Anisimova, więc zmiana na pozycji numer trzy w klasyfikacji nie jest wykluczona jeszcze w tym roku.
Forma Amerykanki po sezonie na mączce pozostawia wiele do życzenia. Eksperymenty w sztabie szkoleniowym, w tym współpraca z Gavinem McMillanem – specjalistą od biomechaniki serwisu – nie przyniosły oczekiwanych efektów podczas US Open. Pekin może być dla niej szansą na przełamanie, jednak wszystko zależy od najbliższych dni. W piątek Gauff po raz pierwszy pojawi się na korcie, a w środę dowiedziała się, z kim przyjdzie jej się zmierzyć.
W drabince turniejowej Amerykanka trafiła oczywiście na sam dół, jako rozstawiona z „dwójką”. Pierwszą rundę rozpoczęła od wolnego losu, a w drugiej miała trafić na zwyciężczynię meczu Lucii Bronzetti z Kamillą Rachimową. Z Włoszką rywalizowała dotąd trzykrotnie i za każdym razem wygrywała, natomiast z Rosjanką jeszcze nigdy się nie spotkała.
Faworytką pojedynku wydawała się Bronzetti, która kilka dni temu świętowała triumf z reprezentacją Włoch w finale Billie Jean King Cup. Choć w tym roku odegrała w drużynie marginalną rolę, rok wcześniej pokonywała m.in. Magdę Linette, dając koleżankom szansę na zwycięski debel. Do tego w 2024 roku dobrze radziła sobie na kortach twardych – była w finale turnieju w Kluż-Napoce i wygrywała z Darią Kasatkiną czy Jeleną Ostapenko. Tym razem jednak zupełnie nie sprostała zadaniu.
Rachimowa, znana z bardzo nierównej formy, potrafiła zaskoczyć w przeszłości – m.in. pokonując Jasmine Paolini na Wimbledonie. W środę po słabszym początku nagle przejęła inicjatywę. Choć dała się szybko przełamać, później wygrała cztery kolejne gemy. Bronzetti jeszcze zdołała wyrównać na 4:4, lecz od tego momentu Rosjanka zdominowała rywalkę, triumfując w siedmiu kolejnych gemach. Włoszka zdołała jedynie uniknąć porażki do zera w drugim secie, ale po 79 minutach musiała uznać wyższość przeciwniczki, przegrywając 4:6, 1:6.