CELEBRITY
Bąkiewicz w tarapatach, usłyszał zarzut. Nie do wiary, co dzieje się przed prokuraturą

Bąkiewicz w tarapatach, usłyszał zarzut. Nie do wiary, co dzieje się przed prokuraturą
Warszawa przeżywa dziś prawdziwe polityczne i medialne trzęsienie ziemi. Robert Bąkiewicz, jeden z najbardziej rozpoznawalnych i zarazem kontrowersyjnych działaczy narodowych ostatnich lat, usłyszał w prokuraturze oficjalny zarzut. Wydarzenie to natychmiast wywołało falę komentarzy, a przed siedzibą prokuratury zgromadziła się grupa jego zwolenników oraz przeciwników, tworząc atmosferę przypominającą polityczny wiec, a nie zwykłą czynność procesową.
Zarzut i oficjalne stanowisko
Jak przekazał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, zarzut wobec Bąkiewicza dotyczy niegospodarności w zarządzaniu środkami publicznymi przyznanymi stowarzyszeniu, które w poprzednich latach otrzymywało dotacje państwowe na organizację wydarzeń patriotycznych. Według śledczych, część pieniędzy mogła zostać wykorzystana w sposób sprzeczny z ich przeznaczeniem, a także bez należytej dokumentacji finansowej.
„Podejrzanemu przedstawiono zarzut działania na szkodę interesu publicznego. Zgromadzone dowody wskazują, że w ramach kierowanej przez niego organizacji doszło do szeregu nieprawidłowości, które wymagały ingerencji prokuratury” – powiedział dziennikarzom prok. Michał Świątek.
Sam Bąkiewicz nie przyznaje się do winy i twierdzi, że sprawa ma charakter polityczny.
Burza przed prokuraturą
Jeszcze zanim działacz narodowy stawił się w budynku przy ul. Chocimskiej, na miejscu pojawiło się kilkadziesiąt osób. Część to sympatycy Bąkiewicza, którzy trzymali transparenty z hasłami „Obrona wartości narodowych” czy „Stop politycznym procesom”. Inni – przedstawiciele środowisk opozycyjnych – domagali się surowego ukarania i skandowali „Koniec bezkarności”.
Policja była zmuszona rozdzielać obie grupy, aby nie doszło do bezpośrednich starć. Atmosfera była napięta, a reporterzy relacjonujący wydarzenia mówili nawet o próbach przepychanek i wyzwiskach, które padały z obu stron barykady.
Głos obrońcy
Adwokat Roberta Bąkiewicza, mec. Piotr Kulesza, w krótkim oświadczeniu dla prasy podkreślił, że jego klient został „bezpodstawnie wciągnięty w polityczną rozgrywkę”.
„Nie ma żadnych twardych dowodów, że doszło do nadużyć. Wszystkie wydatki były dokumentowane, a samorząd oraz odpowiednie instytucje kontrolne wcześniej nie kwestionowały prawidłowości rozliczeń. Dziś prokuratura tworzy narrację, która ma na celu zdyskredytowanie mojego klienta” – mówił obrońca.
Dodał też, że jego zdaniem „zarzuty nie mają szans obronić się w sądzie”, a cała sprawa „zostanie szybko obalona w toku postępowania”.
Reakcje polityczne
Nie trzeba było długo czekać na polityczne reperkusje. Politycy różnych ugrupowań od razu skomentowali sytuację.
Przedstawiciele rządu podkreślali, że „państwo prawa nie może robić wyjątków” i jeśli istnieją wątpliwości co do wydatkowania środków publicznych, „sprawę trzeba rzetelnie zbadać”.
Opozycja z kolei zwróciła uwagę, że środowiska narodowe od lat otrzymywały ogromne wsparcie finansowe, a kontrola była – jak twierdzą – „jedynie iluzoryczna”. „To przykład tego, jak rozdawano pieniądze podatników dla zaprzyjaźnionych organizacji. Dziś, kiedy system się wali, wychodzą na jaw szczegóły” – mówił poseł Koalicji Obywatelskiej.