CELEBRITY
Było już 0:6. Ale Maja Chwalińska to zrobiła! Sensacja w turnieju WTA

Od dna do niezwykłego powrotu
Przy stanie 0:6 w pierwszym secie szanse Mai Chwalińskiej wydawały się zerowe. Stając naprzeciwko rozstawionej z numerem 1., faworytki gospodarzy, Jill Teichmann, polska zawodniczka wyglądała na przytłoczoną, gdy punkt za punktem uciekały jej szanse. Publiczność szykowała się do świętowania łatwego awansu Szwajcarki do drugiej rundy turnieju WTA 125 w Montreux. Jednak potem, w zwrocie akcji, którego nikt się nie spodziewał, całe spotkanie odwróciło się o 180 stopni.
Mecz, który wszyscy uważali za zakończony
Teichmann, znajdująca się w światowej czołówce Top 100, dyktowała tempo każdej wymiany. Pierwszy set przeszła w zaledwie kilka minut, pozostawiając Chwalińską w poszukiwaniu odpowiedzi. Dla zawodniczki sklasyfikowanej na 177. miejscu w rankingu losowanie nie mogło być bardziej wymagające. Wyglądało na to, że porażka jest nieunikniona. A jednak Chwalińska nie poddała się.
Odpowiedź, której nikt się nie spodziewał
Zamiast się poddać, Polka sięgnęła po rezerwy sił. W drugim secie znalazła swój rytm, jej uderzenia nabrały pewności, a dominacja Teichmann zaczęła pękać. Wymiany stawały się dłuższe, presja zmieniła stronę, a Chwalińska wykorzystała swoją szansę. Wbrew wszelkim przewidywaniom wygrała drugi set 6:4 – sygnał, że może wydarzyć się coś niezwykłego.