CELEBRITY
Deportacje po koncercie Maxa Korzha wywołują kontrowersje. Premier Tusk dotrzymuje słowa, a uchodźcy odczuwają skutki decyzji.

18-letnia Angelina, która uciekła do Polski przed wojną w Ukrainie, właśnie wraca do Dniepru – miasta, które wciąż znajduje się pod ostrzałem rosyjskich rakiet. Jej deportacja to efekt wydarzeń, które miały miejsce podczas koncertu białoruskiego rapera Maxa Korzha na Stadionie Narodowym. Premier Donald Tusk zapowiedział konsekwencje wobec uczestników zamieszek, a teraz słowa zamieniają się w czyny – pisze wyborcza.pl.
Angelina przyjechała do Polski w lutym 2022 r., uciekając przed pełnoskalową inwazją Rosji na Ukrainę – opisuje jej przypadek portal wyborcza.pl. W Pruszkowie, pod Warszawą, zamieszkała z babcią, rozpoczęła naukę w szkole i podjęła pracę w sklepie internetowym. Jej życie wydawało się stabilizować – aż do dnia koncertu białoruskiego rapera.
Mam pięcioletni zakaz wjazdu do strefy Schengen
– Nigdy nie przypuszczałam, że wyjście na koncert skończy się dla mnie tak dramatycznie – mówi Angelina. – Przyszli po mnie o szóstej rano. Nie pozwolili mi nawet zabrać rzeczy. Zabrali mnie i deportowali do Ukrainy. Mam pięcioletni zakaz wjazdu do strefy Schengen – dodaje.
Formalny powód deportacji to “czyn chuligański” – wyjaśnia dziewczyna w rozmowie z wyborcza.pl.