CELEBRITY
Dzieje się! Lewandowski “załatwił” to Świątek. Ależ cyrk.

Draka w piłkarskiej reprezentacji Polski podniosła na nogi dziennikarzy sportowych w całym kraju i porwała oczy oraz emocje kibiców. I to się doskonale składa. Jest bowiem beneficjentka tego zamieszania. A nawet więcej niż jedna – pisze Agata Kalińska z Gazeta.pl.
Tak, będę teraz piekła swoją kibicowską pieczeń i kręciła kibicowskie lody. Awantura, która wybuchła wokół odebrania Robertowi Lewandowskiemu opaski kapitana reprezentacji Polski, stylu, w jakim to uczynił selekcjoner kadry Michał Probierz, reakcji Lewandowskiego i jego uniesienia się honorem, oraz tego, co kto napisał na Twitterze i co mógł mieć wówczas na myśli, cieszy mnie jak mało co. Bo skupia całą uwagę dziennikarzy sportowych, którzy nie mają czasu zajmować się czymkolwiek innym. Skupia też uwagę całej rzeszy internetowych znawców sportu, którzy rączo ruszyli do analizowania, pałania słusznym gniewem i kłócenia się z innymi internetowymi znawcami.
A na tym wszystkim korzysta Iga Świątek. Wyobraźcie sobie poniedziałek po zakończeniu turnieju wielkoszlemowego, w którym Iga dominowała i triumfowała cztery razy, a w tym roku zakończyła drogę do obrony tytułu na półfinale. Ileż w ten poturniejowy poniedziałek byłoby analiz. Nawoływania do zwolnienia Darii Abramowicz. Albo Wima Fissette’a. Albo obojga. A tak, tym razem w poniedziałek po zakończeniu Rolanda Garrosa cisza. Żadnych rad, co Iga powinna zrobić: poprawić serwis, jechać na wakacje, odpuszczać mało ważne turnieje albo przeciwnie – żadnego nie odpuszczać, zwolnić kogoś z teamu, zatrudnić kogoś do teamu, iść na emeryturę, skupić się na życiu prywatnym (niepotrzebne skreślić). Oraz żadnych rad, czego nie powinna robić; denerwować się, okazywać emocji, przeciwnie: ukrywać emocji, zwalniać kogoś z teamu, iść na emeryturę (niepotrzebne skreślić). I ta cisza jest wspaniała.