CELEBRITY
Iga Świątek pokonała włoską złośnicę. Oto, co piszą gazety w Rzymie

Iga Świątek pokonała włoską złośnicę. Oto, co piszą gazety w Rzymie
RZYM – Emocje, łzy, kontrowersje i… bezlitosna dominacja Igi Świątek. Polka nie pozostawiła złudzeń Włoszce – Biance Bartolini – w ćwierćfinale turnieju WTA 1000 w Rzymie. Zwycięstwo 6:2, 6:1 odbiło się szerokim echem nie tylko w świecie tenisa, ale również w mediach włoskich, które nie szczędziły gorzkich słów swojej rodaczce. Jedno jest pewne – Iga Świątek nie tylko gra jak maszyna, ale też coraz częściej staje się bohaterką dramatycznych i głośnych pojedynków.
„La Regina del Campo” kontra „Ragazza Ribelle”
Spotkanie od samego początku zapowiadało się jako starcie ognia z lodem. Z jednej strony opanowana, skupiona Iga Świątek – numer jeden światowego rankingu, która zdaje się nie tracić ani grama koncentracji nawet w najbardziej napiętych momentach. Z drugiej – Bianca Bartolini, 21-letnia Włoszka, która zyskała sławę nie tylko dzięki swojej waleczności, ale i za sprawą nieustannych kłótni z sędziami, krzyków po nieudanych wymianach i teatralnych gestów.
– To było jak oglądanie klasycznej opery – pełnej dramatyzmu, ale z bardzo przewidywalnym zakończeniem – napisał w poniedziałkowym wydaniu La Repubblica. – Iga była niczym dyrygent, a Bartolini – rozstrojony instrument.
Włoskie media bezlitosne dla swojej „gwiazdy”
Choć włoska publiczność licznie stawiła się na Foro Italico, by wspierać Bartolini, to z każdą kolejną minutą mecz przeradzał się w jednostronne widowisko. Świątek z zimną krwią punktowała błędy rywalki, a ta – zamiast skupić się na grze – coraz częściej wdawała się w dyskusje z sędzią i rzucała rakietą.
– „Złośnica z Toskanii” zawiodła, a Świątek zrobiła z nią to, co zwykle robi z przeciwniczkami – zmiażdżyła bez litości – czytamy na łamach Corriere dello Sport. – Jeśli Bartolini chce być kimś więcej niż kolorową postacią turniejów, musi dorosnąć – i to szybko.
Gazzetta dello Sport nie była bardziej wyrozumiała: – Świątek była jak huragan, a Bartolini? Jak parasol, który złamał się po pierwszym podmuchu.
Polska precyzja i włoski temperament
Mecz trwał zaledwie 1 godzinę i 18 minut. Świątek popełniła zaledwie 8 niewymuszonych błędów, przy 31 po stronie Bartolini. Ale to nie statystyki najbardziej interesowały media.
– To był pokaz klasy. Iga była o krok przed Bartolini w każdej wymianie – mentalnie i fizycznie – napisał tenisowy felietonista Tuttosport. – Ale to, co zrobiła Bianca, to kompromitacja. Zamiast walczyć – krzyczała. Zamiast grać – prowokowała.
Kilka incydentów z drugiego seta znalazło się nawet w wieczornych wiadomościach włoskiej telewizji publicznej RAI. Po jednym z przegranych gemów Bartolini uderzyła piłkę w kierunku trybun, omal nie trafiając dziecka siedzącego przy linii końcowej.
– Iga tylko spojrzała na sędziego z uniesioną brwią i wróciła na linię serwisową. Widać było, że nie da się wciągnąć w ten teatrzyk – relacjonuje dziennikarz Il Messaggero.
Iga: „Skupiam się na swojej grze, nie na zachowaniu rywalek”
Na pomeczowej konferencji Świątek zachowała pełen profesjonalizm. – Staram się koncentrować na piłce. Emocje rywalek to nie moja sprawa. Każdy ma swój styl, ja mam swój – powiedziała.
Dziennikarze dopytywali jednak o zachowanie Bartolini.
– Nie jestem tutaj po to, żeby oceniać innych. Jestem tutaj, by grać najlepszy tenis, jaki potrafię. I jestem zadowolona ze swojego występu. Publika była głośna, ale czułam też wsparcie polskich kibiców, co było dla mnie ważne – dodała.