CELEBRITY
Karol Nawrocki chciał zorganizować mecz piłki nożnej. Dyrektor szkoły nie dał zgody

ganizowania szkolnego meczu, potraktował go bardzo poważnie. Nie chodziło mu jedynie o zabawę — chciał stworzyć coś wyjątkowego, co zaangażuje całą społeczność uczniowską.
Planował turniej międzyszkolny — nie tylko uczniowie jego szkoły mieli wziąć udział w wydarzeniu, ale także młodzież z innych placówek w regionie. Chciał połączyć sport z akcją charytatywną — cały dochód z wydarzenia miał zostać przeznaczony na leczenie chorej koleżanki z klasy, która potrzebowała kosztownej terapii za granicą. Karol wiedział, że musi podejść do sprawy profesjonalnie. Przygotował szczegółowy plan imprezy: od harmonogramu meczów, przez regulamin turnieju, aż po kwestie bezpieczeństwa i logistykę.
Z pomocą kolegów przygotował także plakat promujący wydarzenie oraz stworzył specjalną stronę internetową. Udało mu się porozumieć z lokalnymi firmami, które zgodziły się wesprzeć inicjatywę, oferując nagrody dla zwycięzców, poczęstunek dla uczestników i wsparcie techniczne. Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Karol wiedział jednak, że bez zgody dyrekcji szkoły turniej nie może się odbyć. Dlatego umówił się na spotkanie z dyrektorem szkoły, panem Bogdanem Stolarczykiem — człowiekiem surowym, znanym z tego, że rzadko zgadzał się na jakiekolwiek inicjatywy uczniowskie, które wykraczały poza podstawowy program nauczania. Mimo to Karol był dobrej myśli. Wszedł do gabinetu z pełną teczką dokumentów i przedstawił dyrektorowi szczegółowy plan turnieju.
Pan Stolarczyk przez dłuższy czas milczał, przeglądając przygotowane materiały. W końcu podniósł wzrok i chłodno stwierdził, że nie może wyrazić zgody na organizację meczu. Jako powód podał zbyt duże ryzyko odpowiedzialności za ewentualne kontuzje uczestników oraz obawy dotyczące bezpieczeństwa i ubezpieczenia. Dodał, że szkoła nie jest miejscem do przeprowadzania tego typu „eksperymentów” i że lepiej skupić się na przygotowaniach do matury.
Dla Karola to był cios. Poczuł, jakby jego wysiłek został zignorowany, a pasja — zgaszona. Wyszedł z gabinetu zrezygnowany, ale w głębi duszy nie chciał się poddać. Uważał, że decyzja dyrektora jest niesprawiedliwa i że nie można rezygnować z czegoś, co ma szansę przynieść tak wiele dobra.
Postanowił działać dalej. Zebrał podpisy uczniów i nauczycieli, którzy popierali jego inicjatywę. Nawet niektórzy rodzice wyrazili gotowość do pomocy i zapewnienia dodatkowego ubezpieczenia dla uczestników turnieju. Karol zorganizował spotkanie z radą rodziców oraz z lokalnymi władzami samorządowymi. Wszyscy byli pod wrażeniem jego determinacji i zaangażowania.
Sprawa zyskała rozgłos. Lokalne media zaczęły o niej pisać. W artykułach podkreślano, że młodzież potrafi być odpowiedzialna i kreatywna, a inicjatywa Karola jest dowodem na to, że warto wspierać młodych ludzi. W końcu dyrektor szkoły, pod presją opinii publicznej i po kolejnych rozmowach, zgodził się na organizację meczu, ale pod warunkiem, że odbędzie się on poza terenem szkoły i że organizatorzy samodzielnie zadbają o wszystkie kwestie formalne.
Karol nie zraził się. Dzięki wsparciu lokalnego klubu sportowego udało się znaleźć boisko i zabezpieczyć teren. W ciągu kilku tygodni przygotowania dobiegły końca, a dzień turnieju stał się świętem nie tylko szkoły, ale i całego miasta.
Impreza przebiegła bez problemów. Było dużo emocji, śmiechu, a także wzruszeń. Udało się zebrać znaczną kwotę na leczenie koleżanki, a Karol udowodnił wszystkim — a przede wszystkim sobie — że warto walczyć o to, w co się wierzy.