CELEBRITY
Sabalenka nie wytrzymała po finale Roland Garros.

Po emocjonującym finale Roland Garros 2025 Aryna Sabalenka nie wytrzymała presji i emocji, które towarzyszyły jej przez cały turniej. Choć Białorusinka była jedną z faworytek do zdobycia tytułu, poniosła bolesną porażkę w meczu finałowym z Igą Świątek, która po raz piąty sięgnęła po trofeum na paryskiej mączce. Po meczu Sabalenka nie zdołała ukryć łez i wyraźnie przeżywała rozczarowanie.
Sabalenka, znana ze swojej siły fizycznej i bojowego nastawienia, od początku turnieju prezentowała znakomitą formę. Pokonała po drodze kilku wymagających rywali, m.in. Coco Gauff i Jelenę Rybakinę, prezentując tenis na najwyższym poziomie. Finał miał być kulminacją jej znakomitej drogi przez turniej – okazją do rewanżu na Świątek, z którą wielokrotnie przegrywała w przeszłości na kortach ziemnych. Mimo dużych nadziei i intensywnych przygotowań, Sabalenka znów nie znalazła recepty na dominującą Polkę.
Po zakończeniu meczu Aryna przez dłuższą chwilę siedziała na ławce z głową w dłoniach. Kamery uchwyciły moment, w którym wybuchnęła płaczem. W wywiadzie pomeczowym przyznała, że to jedna z najbardziej bolesnych porażek w jej karierze. – „Dałam z siebie wszystko, walczyłam do końca, ale Iga znów była lepsza. To frustrujące, bo wiem, jak bardzo pracowałam i ile poświęciłam, żeby tu być” – powiedziała łamiącym się głosem.
Sabalenka nie kryła również żalu z powodu tego, jak duże znaczenie miał dla niej tytuł na Roland Garros. Dotychczas wygrywała już w Australian Open, ale sukces na kortach ziemnych w Paryżu pozostaje dla niej nieosiągalny. W rozmowie z dziennikarzami wyznała, że momentami czuje się bezsilna wobec dominacji Świątek na tej nawierzchni. – „Czasem czuję, że gram dobrze, a i tak nie wystarcza. To jest bardzo frustrujące psychicznie” – mówiła szczerze.
Jej trener, Anton Dubrov, starał się ją pocieszać, podkreślając, że sam awans do finału Roland Garros to ogromne osiągnięcie. Zaznaczył również, że Sabalenka nadal ma przed sobą wiele lat kariery i nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, jeśli chodzi o walkę o wielkoszlemowe tytuły.