CELEBRITY
Szczęsny był niesamowity w dzisiejszym meczu! Sprawdź oceny zawodników Barcelony przeciwko Vallecano, zwłaszcza…

Barcelona nie miała łatwego zadania, bo z Rayo Vallecano w ostatnich latach hiszpańskim gigantom gra się bardzo trudno. Mogła strzelić kilka goli, ale ostatecznie jedno trafienie wystarczyło do pokonania rywala i powrotu na pozycję lidera La Ligi. Kluczowe role odegrali Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny. Gdyby nie polski duet, to “Blaugrana” zaliczyłaby wpadkę. Nie brakowało też kontrowersji sędziowskich.
Barcelona miała znakomitą okazję wrócić na pozycję lidera La Ligi po prawie dwóch miesiącach. Kiedy zaczęła znów regularnie wygrywać, potknięcia zaliczali Real Madryt i Atletico Madryt. Ale trzeba było wygrać z Rayo Vallecano, rewelacją tego sezonu, niespodziewanie szóstą siłą rozgrywek.
Pół godziny kontroli Barcelony, a potem strach o wynik
Barcelona dość szybko przejęła kontrolę nad wydarzeniami boiskowymi. Z łatwością wchodziła w pole karne Rayo. Wykorzystywała nerwowość i niefrasobliwość w obronie rywala. Brakowało jedynie skuteczności ze strony Raphinhi i Lamine’a Yamala oraz dokładnych podań do dobrze ustawiającego się Roberta Lewandowskiego.
W końcu przyszła 20. minuta, wtedy sędzia podyktował rzut karny po faulu Pathe Cissa na Inigo Martinezie. Gracz Rayo sprowadził stopera Barcelony do parteru. Ten faul wychwycił VAR, arbiter oglądał powtórki i dopiero po ich obejrzeniu wskazał na “wapno”. Do rzutu karnego podszedł Lewandowski. Uderzył w swoim stylu, bramkarz rzucił się w drugą stronę. Piłka dodatkowo odbiła się od słupka, ale wpadła do siatki. Polak mógł cieszyć się z 20. gola w lidze – przebił dorobek z zeszłego sezonu.
Barcelona chciała zdobyć drugiego gola, ale była do bólu nieskuteczna, każdy strzał zatrzymywał się na bramkarzu gości. I tak ten mecz wyglądał do 35. minuty. Rayo głównie się broniło, aż nagle postanowiło grać wyższym pressingiem. To pozwoliło wyraźnie zbliżyć się do pola karnego Barcelony, a nawet bramki Wojciecha Szczęsnego. Polski bramkarz miał kilka okazji, by się wykazać. Szczególnie popisał się przy strzale Randy’ego Nteki z kilku metrów i dobitce Alvaro Garcii z dwóch metrów. Obrona “Blaugrany” tutaj popełniła serię błędów.
Kilka minut przed końcem pierwszej połowy padł gol dla Rayo, ale nie został uznany. Tutaj można mówić o kontrowersji, bo to była typowa sytuacja do interpretacji. Strzelec gola, Jorge De Frutos, nie palił akcji, sprytnie oszukał Szczęsnego. Ale na spalonym był Nteka, który zablokował wracającego Inigo Martineza. Gdyby nie on, Hiszpan zapewne mógłby zablokować uderzenie rywala, przynajmniej tak uznał arbiter.