CELEBRITY
Iga Świątek ledwo co zwolniła trenera, a tu takie wieści. Nagły zwrot ws. jej psycholog..

Iga Świątek ledwo co zwolniła trenera, a tu takie wieści. Nagły zwrot ws. jej psycholog..
Świątek, podobnie jak i Wickmayer, w sobotę rozegrały dwa mecze turnieju WTA w Warszawie. Wszystko przez zdradliwą pogodę i konieczność przełożenia meczów. Polka w sesji przedpołudniowej pokonała Lindę Noskową z Czech. Belgijka wyeliminowała Heather Watson z Wielkiej Brytanii. Na odpoczynek wiele czasu jednak nie było. O 18:50 panie wyszły na kort, by zmierzyć się w półfinale. I zmierzyć się z czasem, bo do zmierzchu wcale nie było go dużo.
Pierwszy set potoczył się w wymarzony dla organizatorów i kibiców sposób. W zaledwie 37 minut Świątek wygrała seta 6:1, nie dając w zasadzie żadnych szans rywalce. Belgijka ani razu nie wygrała swojego podania, nasza tenisistka tylko raz dała się przełamać, przy stanie 2:0. Wickmayer nie poszła jednak za ciosem. 109. rakieta świata nie miała już nawet ani jednej okazji do wygrania choćby gema. Ale czego się spodziewać, skoro Polka grała właśnie tak, jak na poniższym obrazku.
W drugim secie już tak łatwo nie było, przynajmniej na początku. Okazję na przełamanie Polka wykorzystała przy stanie 2:2, wcześniej w poprzednim gemie musząc bronić się przed utratą podania. Gdy Wickmayer została przełamana, uszło z niej powietrze. Kolejne gemy okazały się formalnością. I tak aż do stanu 5:2, gdy po podwójnym błędzie serwisowym Igi, to Belgijka przełamała jej podanie. Wówczas to Świątek zaczęła mieć problemy. Polka miała trzy piłki meczowe, ale ich nie wykorzystała. I zamiast skończyć mecz w niedzielę, będzie musiała zrobić to w poniedziałek. Mecz został bowiem przerwany przy stanie 6:1, 5:5. Po wznowieniu serwować będzie rywalka.
W finale czeka już Laura Siegemund, która po trzysetowym starciu pokonała Tatjanę Marię 5:7, 6:3, 6:4. Dokończenie spotkania Świątek – Wickmayer zaplanowano na niedzielę, na godzinę 12:00.