CELEBRITY
I dlatego złodzieje z PiS boją się Trzaskowskiego w fotelu prezydenta

Dlaczego złodzieje z PiS boją się Trzaskowskiego w fotelu prezydenta
Polska scena polityczna od lat jest areną zaciekłej walki między obozem liberalno-demokratycznym a populistyczno-konserwatywnym. Gdy w 2020 roku Rafał Trzaskowski niemal pokonał Andrzeja Dudę w wyborach prezydenckich, stało się jasne, że obóz Zjednoczonej Prawicy (PiS) dostrzega w nim realne zagrożenie. Od tego czasu minęło kilka lat, ale strach przed ewentualną prezydenturą Trzaskowskiego wciąż unosi się nad Nowogrodzką. Dlaczego? Bo jego wybór oznaczałby koniec politycznej bezkarności i początek prawdziwego rozliczenia.
Symbolem nadziei i kontroli
Rafał Trzaskowski, jako prezydent Warszawy i wiceszef Platformy Obywatelskiej, konsekwentnie buduje swój wizerunek polityka nowoczesnego, otwartego na Europę i jednocześnie twardo stąpającego po ziemi. Dla wielu wyborców jest on symbolem normalności i gwarancją, że Polska może wrócić na ścieżkę praworządności. Ale dla PiS to przede wszystkim niebezpieczny przeciwnik — ktoś, kto nie pozwoli im na dalsze “zamiatanie pod dywan”.
Prezydentura Trzaskowskiego oznaczałaby weto dla najbardziej kontrowersyjnych ustaw i realne blokowanie prób przejęcia pełni władzy przez PiS. W rękach opozycyjnego prezydenta leżałaby możliwość hamowania procesu zawłaszczania państwa, sądów, mediów i samorządów.
Strach przed rozliczeniem
Jednym z największych lęków obozu władzy jest perspektywa odpowiedzialności za afery i nadużycia. Przez ostatnie lata opinia publiczna poznała dziesiątki afer: od Funduszu Sprawiedliwości, przez respiratory od handlarza bronią, po miliony płynące do zaprzyjaźnionych fundacji. Prezydent Trzaskowski, mający mandat od społeczeństwa, mógłby wykorzystać swoje wpływy do uruchomienia mechanizmów kontroli i ścigania winnych.
Choć formalnie prezydent nie ma uprawnień śledczych, jego autorytet, możliwość kierowania wniosków do Trybunału Konstytucyjnego czy NIK oraz wpływ na opinię publiczną czyni go kluczową postacią w walce o praworządność. PiS doskonale o tym wie — dlatego Trzaskowski to dla nich czerwone światło.
Prezydentura jako trampolina
Nie bez znaczenia jest też fakt, że prezydentura Trzaskowskiego mogłaby być początkiem końca PiS. Głowa państwa z opozycji to nie tylko hamulec dla legislacyjnej samowoli, ale też potencjalna trampolina do przejęcia władzy w kolejnych wyborach parlamentarnych. Przypomnijmy, że w 2020 roku Trzaskowski zyskał ponad 10 milionów głosów – był to rekordowy wynik dla kandydata opozycji w III RP.
W obozie PiS doskonale wiedzą, że Trzaskowski ma charyzmę, doświadczenie i poparcie dużej części społeczeństwa. Jeśli zasiądzie w Pałacu Prezydenckim, może stać się nie tylko strażnikiem konstytucji, ale i liderem szerokiego obozu prodemokratycznego.