CELEBRITY
Świat zachwycił się Świątek. “La Gazzetta dello Sport” przebiła wszystkich

Iga Świątek przeszła do historii. Światowe media oniemiały po jej finale Wimbledonu
To był pokaz totalnej dominacji. Iga Świątek w zaledwie 57 minut rozprawiła się z Amandą Anisimovą, nie oddając rywalce ani jednego gema. Wynik 6:0, 6:0 w wielkoszlemowym finale kobiet padł dopiero po raz trzeci w historii i zaledwie drugi raz na kortach Wimbledonu – poprzedni raz miało to miejsce… 114 lat temu. Polka w bezprecedensowy sposób sięgnęła po swój szósty tytuł wielkoszlemowy, przechodząc do historii światowego tenisa.
Zachwyt nad Świątek. “To nie było normalne”
Cały tenisowy świat z uznaniem komentuje występ Świątek. Eksperci są zgodni – Polka zrobiła ogromny postęp na trawie, która dotąd uchodziła za jej najsłabszą nawierzchnię. Tymczasem w tym sezonie prezentowała się na niej z niespotykaną pewnością siebie. Grała lekko, poruszała się swobodnie, imponowała skupieniem i konsekwencją. Nikt nie był w stanie jej zatrzymać.
Brytyjska BBC wskazała, że kluczowe dla finału było zachowanie zimnej krwi. Amanda Anisimova, choć młodsza od Igi tylko o trzy miesiące, nie poradziła sobie z presją – popełniła aż 28 niewymuszonych błędów i pięć podwójnych błędów serwisowych. „Świątek bezlitośnie wykorzystała nerwy Amerykanki” – napisano na stronie brytyjskiej telewizji, podkreślając, że Polka udowodniła swoją wszechstronność i przynależność do światowej czołówki.
Sky Sports pisało wręcz o “demolce” i podkreślało, że Polka w spektakularnym stylu zakończyła rok bez tytułu. Rosyjski “Championat” przytoczył suche statystyki: dwa asy serwisowe, tylko dwa podwójne błędy, sześć wykorzystanych break-pointów. W tym samym czasie Anisimova nie miała żadnego asa i żadnej okazji na przełamanie.
„Huragan Świątek” i narodziny legendy
Hiszpańskojęzyczny puntodebreak.com nazwał finał “wstrząsającym wydarzeniem”, które zapisze się w historii nie tylko z powodu wyniku, ale i emocjonalnej porażki Amerykanki. „Anisimova była sparaliżowana tremą. Zgubiła się w zalewie błędów. Nie miała narzędzi, by opanować nerwy, ani rytmu, który mógłby jej pomóc” – czytamy.
Ten sam portal podkreślał natomiast spokój i konsekwencję Świątek: „Kroczyła przez ten mecz z wewnętrznym spokojem, świadoma, że wystarczy jej cierpliwość i konsekwencja. Wątpliwości, które wcześniej jej towarzyszyły, zostały rozwiane. Świątek podbija nieznane terytorium i jawi się jako rodząca się legenda”.
Francuski „L’Équipe” zauważył, że Świątek „nie okazała litości sparaliżowanej Anisimowej”. Podkreślono przy tym paradoks – przez lata Polka nie radziła sobie na trawie, a tymczasem to właśnie na tej nawierzchni zdobyła swój pierwszy tytuł Wimbledonu. „To ironia losu, bo jedyny finał na trawie, jaki rozegrała wcześniej, to ten w Bad Homburgu przed Wimbledonem” – napisano.