CELEBRITY
Świątek się przyznała po finale Wimbledonu. Tak, to jest prawda!

W zaledwie 57 minut Iga Świątek sięgnęła po swój pierwszy tytuł na trawiastych kortach Wimbledonu, rozbijając Amandę Anisimową 6:0, 6:0. Amerykanka nie poradziła sobie z presją debiutu w wielkoszlemowym finale, a Polka rozegrała jeden z najbardziej jednostronnych meczów finałowych w historii turniejów wielkoszlemowych. – Szczerze mówiąc, nigdy nawet o tym nie marzyłam – powiedziała Świątek, spoglądając na wimbledońską paterę podczas ceremonii dekoracji. – Czuję się doświadczoną zawodniczką, mam już tytuły, ale tego się nie spodziewałam – dodała.
To dopiero drugi raz w erze Open, kiedy Polka zagrała w finale Wimbledonu – po Agnieszce Radwańskiej, która w 2012 roku przegrała z Sereną Williams. Jednak w przeciwieństwie do „Isi”, Świątek nie pozostawiła rywalce żadnych złudzeń, wygrywając w rekordowym stylu. To pierwszy „rower” – czyli wynik 6:0, 6:0 – w finale Wielkiego Szlema od Roland Garros 1988 roku.
Świątek wzruszona po meczu: “To surrealistyczne”
Tuż po ostatniej piłce Polka z szerokim uśmiechem podbiegła do swojego sztabu, po czym usiadła na ławce, ciesząc się z sukcesu. Podczas ceremonii dekoracji dziennikarz zapytał: – Jesteś pierwszą mistrzynią Wimbledonu z Polski. Co to dla ciebie znaczy?
– Jeszcze nie wiem, wszystko wydaje się takie nierealne – odpowiedziała Świątek. – Najpierw chciałabym pogratulować Amandzie za niesamowite dwa tygodnie. To, co wydarzyło się dzisiaj, nie umniejsza twojego sukcesu. Możesz być z siebie dumna. Mam nadzieję, że jeszcze zagramy razem niejedno spotkanie i że ty też zdobędziesz więcej gemów i tytułów. Gratulacje również dla twojego zespołu – dodała z klasą.
Podziękowania skierowała też do własnego sztabu. – Dziękuję trenerowi, który dołączył w tym sezonie. Mieliśmy wzloty i upadki, co jest zupełnie normalne, ale zawsze czułam od was wsparcie i wiarę, a to najcenniejsze, co może otrzymać zawodnik – podkreśliła.
Wzruszające słowa po polsku do rodziny
W pewnym momencie Iga zwróciła się do swoich bliskich po polsku. – Chciałam też podziękować mojej rodzinie, zwłaszcza tacie, bo bez niego by mnie tu nie było. Popychał mnie do pracy w momentach, gdy byłam za głupia, żeby to zrozumieć. Przepraszam za polski, już wracam do angielskiego – zażartowała ze sceny, wywołując śmiech publiczności.
Na zakończenie tradycyjnie podziękowała sponsorom i organizatorom turnieju. Przyznała też, że po raz pierwszy poczuła się tak swobodnie i szczęśliwie na wimbledońskiej trawie. To już jej szósty tytuł wielkoszlemowy – i z pewnością nie ostatni.