CELEBRITY
Tego tylko brakowało. Iga Świątek zagrożona. Były trener nie gryzie się w język
Iga Świątek wraca do równowagi emocjonalnej po traumie, jaką była dla niej zaciekła batalia o udowodnienie niewinności. W organizmie 23-latki wykryto substancję zakazaną, która – jak wykazały badania – została zażyta nieświadomie. Czy to koniec koszmaru? Niekoniecznie.
Teraz polska tenisistka musi się jeszcze odnaleźć po powrocie do rywalizacji w tourze. – Może być tak, że koleżanki z kortu będą chciały ją niszczyć mentalnie. Poza nim trenerzy i zawodnicy też doskonale się znają. Są naprawdę różne sposoby, aby kogoś, mówiąc najłagodniej, wybić z rytmu – przestrzega w rozmowie z serwisem i.pl pierwszy trener raszynianki, Artur Szostaczko.
W sierpniu w organizmie Igi Świątek stwierdzono obecność trimetazydyny (TMZ), znajdującej się na liście substancji zakazanych. Dochodzenie wykazało, że był to efekt nieświadomego zażycia zanieczyszczonego leku z melatoniną. Stąd łagodna sankcja, tylko miesiąc zawieszenia. W teorii Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa (ITIA) mogła orzec nawet czteroletnią dyskwalifikację.
Świątek na starcie nowego sezonu z czystą kartą? “Są osoby, które się od niej odwracają”
Kara zawieszenia trwała od 12 września. Została uchylona 4 października, dzięki czemu Polka wzięła udział w WTA Finals i w finałach Billie Jean King Cup. Sankcja biegła nadal od 27 listopada (data zakończenia postępowania wyjaśniającego). Wygasła 4 grudnia o północy.
Co teraz? – Może być tak, że koleżanki z kortu będą chciały ją niszczyć mentalnie. Poza nim trenerzy i zawodnicy też doskonale się znają. Są naprawdę różne sposoby, aby kogoś, mówiąc najłagodniej, wybić z rytmu – zauważa w rozmowie z serwisem i.pl Artur Szostaczko, pierwszy trener Igi w Warszawiance Warszawa.