CELEBRITY
Stoch przeskoczył skocznię! Ustanowił rekord widmo
Kamil Stoch od lat jest ikoną polskich skoków narciarskich. Jego sukcesy na arenie międzynarodowej budzą podziw, a każdy sezon przynosi nadzieję na kolejne spektakularne osiągnięcia. Jednak skoki narciarskie, jak każda dyscyplina sportowa, są pełne wzlotów i upadków. Historia Kamila Stocha w sezonie 2020/2021 jest dowodem na to, jak jedno wydarzenie, jeden moment, może zmienić wszystko. W grudniu 2020 roku, podczas zawodów w Engelbergu, Polak oddał skok, który mimo że nie zapisze się w oficjalnych statystykach, na zawsze pozostanie w pamięci fanów.
Początek, który nie zwiastował sukcesów
Sezon 2020/2021 dla Kamila Stocha nie rozpoczął się najlepiej. Zajął dopiero 27. miejsce w inauguracyjnych zawodach Pucharu Świata w Wiśle. Był to wynik daleki od oczekiwań zarówno zawodnika, jak i kibiców. Jednak Stoch szybko pokazał, że potrafi wyciągać wnioski z porażek. W kolejnych zawodach w Ruce uplasował się na 12. i 7. miejscu, co zwiastowało poprawę formy. Następnie, rezygnując z rywalizacji w Niżnym Tagile, skupił się na przygotowaniach do mistrzostw świata w lotach w Planicy. Tam powrócił jako ósmy najlepszy lotnik na świecie i zdobył brązowy medal drużynowo.
Mimo tych osiągnięć wydawało się, że Kamil Stoch wciąż nie może odnaleźć pełni swojej formy. Stefan Horngacher, były trener polskiej kadry, a wówczas szkoleniowiec reprezentacji Niemiec, w rozmowie z mediami zwrócił uwagę na potencjał Stocha. – “Kamil to wciąż jeden z najlepszych skoczków na świecie. Myślę, że jeszcze w tym sezonie pokaże, na co go stać” – mówił Horngacher.
Engelberg – miejsce szczególne
Engelberg zawsze był dla Stocha miejscem wyjątkowym. Malowniczo położona skocznia Gross-Titlis Schanze nie tylko oferowała piękne widoki, ale także sprzyjała polskiemu mistrzowi. Do grudnia 2020 roku Stoch dziewięciokrotnie stawał tam na podium, w tym dwukrotnie wygrywał konkursy. Ta skocznia była dla niego jak talizman – miejsce, gdzie odnajdywał rytm i pewność siebie na kolejne tygodnie rywalizacji.
W grudniu 2020 roku, tuż przed zawodami w Engelbergu, Horngacher powiedział prorocze słowa: – “Na pewno będzie tu dla nas niebezpieczny. Engelberg to jedno z jego ulubionych miejsc. Kamil zawsze powoli się rozpędza, ale kiedy już złapie rytm, trudno go zatrzymać”.
Rekord, który nie trafił do annałów
W treningach poprzedzających zawody Stoch zaprezentował się znakomicie. W pierwszej serii treningowej oddał skok na odległość 138 metrów, co było najlepszym wynikiem tej serii. Choć ostatecznie został sklasyfikowany na trzecim miejscu z uwagi na warunki, w jakich skakali rywale, jego forma wzbudzała nadzieje.
Jednak to w drugiej serii treningowej wydarzyło się coś, co na zawsze zapisało się w historii Engelbergu. Stoch poleciał na odległość 146 metrów – o sześć metrów dalej niż rozmiar skoczni i o dwa metry dalej niż oficjalny rekord należący do Domena Prevca i Ryoyu Kobayashiego. Był to skok, który można określić mianem perfekcyjnego.
– “To się nie zapisze na kartach historii, bo rekordy z treningów nie są uznawane, ale dla mnie to coś wyjątkowego. To był jeden z tych momentów, które przypominają, dlaczego kocham ten sport” – mówił Stoch w rozmowie ze Skijumping.pl.
Podium i droga do Złotego Orła
Rekordowy skok w Engelbergu był punktem zwrotnym dla Stocha w sezonie 2020/2021. Choć w kwalifikacjach zajął siódme miejsce, już w sobotnim konkursie stanął na podium po dwóch równych skokach na 134 metry. Przegrał jedynie z dominującym Norwegiem Halvorem Egnerem Granerudem.