CELEBRITY
Amerykanie bezlitośni dla Igi Świątek. Oberwało się też jej ludziom
Wielki świat sportu nie zawsze bywa łaskawy dla swoich gwiazd. Często za sukcesami idą nie tylko owacje, ale również krytyka, oczekiwania, a czasem brutalne ataki. Tak właśnie stało się w przypadku Igi Świątek, której w ostatnich dniach przyszło zmierzyć się z krytyką nie tylko ze strony amerykańskich mediów, ale także z atakami wymierzonymi w jej sztab i najbliższe osoby.
Niespodziewana porażka w Stanach
Po spektakularnym zwycięstwie w wielkoszlemowym Roland Garros, gdzie Polka po raz trzeci zdobyła tytuł, Świątek przybyła do Stanów Zjednoczonych z nadzieją na kontynuowanie swojej dominacji na korcie. Niestety, po serii porażek w hardcorowych turniejach w Nowym Jorku, zaskoczenie nie minęło, a w mediach zaczęły się pojawiać coraz bardziej brutalne komentarze.
Początkowo, porażka Świątek na twardych nawierzchniach nie była traktowana jako powód do paniki. Jednak, kiedy nie udało jej się przejść przez 1/8 finału w US Open, zaczęły się poważniejsze spekulacje. „Nie tak miała wyglądać jej dominacja” – pisano w renomowanych amerykańskich magazynach sportowych. Dziennikarze z Nowego Jorku, którzy wcześniej komplementowali jej grę, zaczęli zwracać uwagę na problemy, które stawały się coraz bardziej widoczne: brak stabilności formy, znikoma agresywność w kluczowych momentach, a przede wszystkim zdolność do radzenia sobie z presją na wielkich imprezach poza Europą.
Amerykańska machina krytyki
Nieprzyjemne słowa zaczęły padać nie tylko w stronę samej zawodniczki, ale i jej całego teamu. Wydaje się, że dla amerykańskich dziennikarzy nie było litości – poczynając od trenerów, przez fizjoterapeutów, aż po menedżerów.
„Czy ten sztab jest w stanie utrzymać Igi formę przez cały sezon? Mamy tu przykład tego, jak przygotowanie do wielkich turniejów może się załamać, gdy nie ma odpowiedniego wsparcia” – pisały jedne z czołowych gazet sportowych. Na tapet wzięto szczególnie współpracę Świątek z jej trenerem, Tomaszem Wiktorowskim, który przez wielu uważany był za fundament jej sukcesów. Zaczęto się jednak zastanawiać, czy nie nadszedł moment, by wprowadzić zmiany w sztabie. Pojawiły się sugestie, że możliwe jest zatrudnienie „świeżej krwi” w postaci bardziej doświadczonych fachowców, którzy byliby w stanie doprowadzić Świątek do pełni formy na amerykańskich nawierzchniach.
Trenerzy i specjaliści, którzy do tej pory zapewniali zawodniczce stabilność, musieli wziąć na siebie część odpowiedzialności za jej rozczarowujące występy. Media podkreślały, że „brak reakcji” ze strony sztabu w trakcie meczów stał się widoczny, a w przypadku najlepszych sportowców, każde niepowodzenie jest szansą na zrewidowanie metod pracy.
Ostrze krytyki padło na menedżerów
Nie mniej złośliwe były komentarze na temat menedżerów Świątek, którzy odpowiedzialni byli za organizację jej kalendarza i publiczne wizerunki. „Zdecydowanie zbyt wiele turniejów w zbyt krótkim czasie. Każdy tenisista potrzebuje odpoczynku, ale to widać dopiero teraz” – grzmieli amerykańscy analitycy. Sugerowano, że decyzje menedżerskie, takie jak zbyt intensywny harmonogram czy niewłaściwe przerwy między zawodami, mogły przyczynić się do zmniejszenia koncentracji zawodniczki na kluczowych wydarzeniach.
Wielu twierdziło, że Świątek była zmuszona do gry w zbyt wielu prestiżowych turniejach, a w szczególności w tych mniej sprzyjających jej nawierzchniach. Przykład Nowego Jorku miał stanowić jaskrawy dowód na to, że zaplanowane w kalendarzu turnieje mogą wpływać na kondycję fizyczną i psychiczną zawodniczki.