CELEBRITY
„Banda oszołomów legitymuje na granicy ludzi i decyduje, kto może wjechać do Polski, a kto nie. Panie ministrze Siemoniak, czy podległe Panu formacje mogą zrobić z tym porządek? Bo zaraz się okaże, że jak Policja przyjdzie po Ziobrę, to będzie go ochraniało jakieś RKW, ORMO, czy co tam sobie wymyśli w swojej chorej od nienawiści głowie niejaki Matecki. P.S. Pomorze Zachodnie przeprasza za Mateckiego” – pisze Artur Łącki, poseł KO. Długo nie trzeba było czekać na odpowiedź, która zatrważa. „Artur Łącki, plugawy chamie, przepraszaj tych ludzi, którzy w swoim prywatnym czasie muszą wypełniać obowiązki państwa, których twój plugawy rząd celowo nie wypełnia. Chronią polskiej granicy” – odpowiada Matecki.

skich formacji przy granicy i eskalującej brutalizacji języka politycznego.
Niebezpieczna granica: Gdy obywatele biorą prawo w swoje ręce
W ostatnich dniach w polskiej przestrzeni publicznej pojawiła się wypowiedź, która wywołała burzę – nie tylko ze względu na swoje ostre brzmienie, ale też z powodu groźnych konsekwencji, jakie mogą z niej wynikać. Artur Łącki, poseł Koalicji Obywatelskiej, opublikował w mediach społecznościowych wpis, który porusza sprawę obywatelskich grup legitymujących ludzi przy granicy. Reakcja Dawida Mateckiego była natychmiastowa – i jeszcze bardziej niepokojąca.
Choć z pozoru może się to wydawać kolejnym starciem polityków z przeciwnych obozów, w rzeczywistości ten spór dotyka jednego z najbardziej drażliwych punktów w funkcjonowaniu państwa prawa: kto ma prawo do wykonywania zadań państwa i jak daleko może sięgać obywatelska samowola.
Wpis Łąckiego: Ostra krytyka obywatelskich patroli
Artur Łącki nie przebierał w słowach:
cyduje, kto może wjechać do Polski, a kto nie. Panie ministrze Siemoniak, czy podległe Panu formacje mogą zrobić z tym porządek? Bo zaraz się okaże, że jak Policja przyjdzie po Ziobrę, to będzie go ochraniało jakieś RKW, ORMO, czy co tam sobie wymyśli w swojej chorej od nienawiści głowie niejaki Matecki. P.S. Pomorze Zachodnie przeprasza za Mateckiego.”
Z kontekstu wypowiedzi jasno wynika, że Łącki odnosi się do nieformalnych, obywatelskich inicjatyw, które samodzielnie kontrolują przygraniczne tereny, podejmując działania przypominające funkcjonariuszy Straży Granicznej. Tego typu aktywność była już kilkukrotnie opisywana przez media – grupy te, złożone z cywilów, czasami uzbrojonych, zatrzymują osoby (często migrantów lub osoby o innym kolorze skóry), domagając się okazania dokumentów i uzasadnienia pobytu.
To rażące naruszenie prawa – zarówno pod względem kompetencji państwowych, jak i praw człowieka. Straż Graniczna i Policja mają wyłączne uprawnienia do legitymowania i kontrolowania osób na terenie RP. Jakiekolwiek inne działania tego typu są bezprawne i mogą zostać zakwalifikowane jako naruszenie nietykalności cielesnej, zastraszanie lub samowola obywatelska.
Matecki odpowiada: językiem brutalizacji
W odpowiedzi, Dawid Matecki użył słów, które mogą zaszokować nawet w polskiej, coraz bardziej spolaryzowanej rzeczywistości:
„Artur Łącki, plugawy chamie, przepraszaj tych ludzi, którzy w swoim prywatnym czasie muszą wypełniać obowiązki państwa, których twój plugawy rząd celowo nie wypełnia. Chronią polskiej granicy.”
To nie tylko personalny atak, ale pełna akceptacja dla działań obywateli, którzy bez uprawnień przejmują rolę państwa. Co więcej, w wypowiedzi tej znajduje się narracja o upadku państwa – jakoby legalne, demokratyczne instytucje z premedytacją nie wypełniały swoich obowiązków, a więc muszą zostać zastąpione przez “obywateli-patriotów”.
To niebezpieczna logika. Prowadzi do usprawiedliwienia anarchii i samosądów, a w skrajnych przypadkach – tworzenia paramilitarnych formacji opartych nie na konstytucji, lecz na ideologii i emocjach.
RKW, ORMO – nawiązania nieprzypadkowe
W swoim wpisie Łącki używa nazw „RKW” i „ORMO”, które nie są przypadkowe. RKW – Ruch Kontroli Wyborów – to skrajnie prawicowa inicjatywa z lat 2015–2019, mająca rzekomo „patrzeć na ręce” komisjom wyborczym. ORMO to z kolei historyczna formacja komunistyczna z PRL, znana z brutalnego tłumienia opozycji.
Obie nazwy niosą ze sobą symbolikę uzurpacji i represji – ludzi, którzy, nie mając realnych uprawnień, wykonują „brudną robotę” w imię politycznej sprawiedliwości. Dziś podobną rolę mogą zacząć odgrywać „straże obywatelskie”, które działają na własną rękę, z ideologiczną motywacją i bez kontroli.