CELEBRITY
Dlaczego Iga Świątek przegrała z Qinwen Zheng? „Już wtedy był z tym problem”
Iga Świątek nie zagra w finale turnieju tenisowego na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Chinka Qinwen Zheng okazała się lepsza. – Nie zgodzę się. Iga przegrała sama ze sobą. Tak bardzo chciała, że nie dała rady – uważa nasz ekspert Dawid Olejniczak.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Iga Świątek nie zagra w finale igrzysk.
Dawid Olejniczak, były tenisista, ekspert Polsatu Sport: Tylko ja nie wiem, czy chcę o tym rozmawiać. Żałoba jest, flagi spuszczone do połowy…
Żarty na bok. Przed półfinałem powiedziałeś, że Iga nie ma z kim przegrać.
Dalej tak uważam. Ona nie przegrała z Zheng, przegrała sam z sobą. Grała w tym meczu bardzo źle, a Chinka bardzo poprawnie. Tylko tyle, nic więcej. No i to wystarczyło.
Mówisz, że Iga przegrała sama z sobą.
Tak bardzo chciała tego złota, tak dużą presję na siebie nałożyła, że nie dała rady. Jak grała na tym samym korcie w turnieju French Open to była inną zawodniczką. Miejsce do zdobycia złota miała wymarzone, takie, które lubi, ale okoliczności się zmieniły. Wtedy grała dla siebie, teraz dla Polski i o spełnienie marzenia.
Grała też dla taty.
To wiadomo. Ojciec jej wpoił, że igrzyska są najważniejsze, a tu mieliśmy bezpośredni mecz o finał, o otwarcie sobie szansy na złoto. Widać było, że Iga od początku meczu jest spięta. Mówiłem, że Polka nie ma z kim przegrać, bo nie spodziewałem się, że tak się to potoczy. Zwłaszcza że Chinka miała trudny mecz. Sądziłem, że Iga weźmie to z dużym spokojem. Po pierwszym secie był niepokój, ale kiedy w drugim prowadziła 4:0, to myślałem, że już przejmuje kontrolę. Zheng wróciła jednak do meczu, zagrała dobrze taktycznie, całkiem nieźle serwowała. Była spokojniejsza. Iga za to była bardzo nerwowa.
Przyznam, że ja oglądając mecz z Collins, pomyślałem, że ten półfinał łatwy nie będzie.
Tam się Iga mordowała, w drugim secie została zdominowana, ale uważałem, że jak to wygra, to już nikt jej nie zatrzyma. Ten mecz był dla mnie trochę takim samym punktem zwrotnym, jak spotkanie z Osaką na Roland Garrosie.
A jednak nie był.
Tylko dlatego, że Iga była nerwowa, zła. Choć przy 4:0 w drugim secie wydawało się, że się uspokoiła, że wchodzi na wyższe obroty. Jeszcze potem była szansa na odrobienie, ale nie wyszło. Jestem ciekaw, jak się teraz Iga zresetuje, bo przed nią mecz o brąz.
Niełatwy.
Bez względu na to, czy zagra z Vekic, czy Schmiedlową, to na pewno będzie nerwowo. Już w trakcie meczu z Chinką można było zauważyć gesty i słowa. Teraz jest płacz, więc niełatwo będzie się Idze pozbierać, zresetować. W tenisie bardzo rzadko są takie sytuacje, że przegrany w półfinale musi się szykować do gry o coś, o medal. Teraz nasza zawodniczka musi się z tym zmierzyć.
Zadanie wydaje się podwójnie trudne, bo jednak Świątek była sfokusowana na złoto.
I słusznie, i logicznie. Z całym szacunkiem dla najlepszej czwórki tych igrzysk, ale Iga jest ileś tam długości przed pozostałą trójką. A jednak mleko się rozlało, przegrała.
Jakby to porównać do niedawnego Rolanda Garrosa, to zobaczyliśmy pół tamtej Igi, czy mniej?
Nie chcę tak tego porównywać. Na pewno jednak nie była teraz taka dobra, jak wtedy. Już w pierwszym meczu z Rumunką były problemy. I to były te same problemy, które sprawiły, że przegrała z Chinką.
To może jakiś błąd został popełniony? Można było chyba przewidzieć, co będzie największym problemem Igi?
W Tokio było tak samo. Teraz różnica jest taka, że wciąż jest szansa na medal. Jasne, już przed igrzyskami zgodzilibyśmy się chyba co do tego, że każdy inny wynik, jak złoto Igi, zostanie uznany za porażkę, ale to jednak wciąż jest szansa na pierwszy i jedyny medal dla Polski w tenisie. Łatwo nie będzie, ale oby się udało. Rywalka będzie bardziej zmęczona, też będzie miała problemy, ale trzeba walczyć. No i liczyć, że może w Los Angeles się uda.