CELEBRITY
“Nie potrafiłam płakać”. Długo walczyła ze stanami lękowymi. Jeden obraz zmienił wszystko
Droga jedynej polskiej mistrzyni olimpijskiej z Paryża do zdobycia upragnionego krążka, jak i samej kwalifikacji była dość kręta. Aleksandra Mirosław dopiero po powrocie z igrzysk wprost powiedziała o tym, co działo się przez kilkanaście ostatnich miesięcy i przyznała do stanów lękowych. – Nie było złości, nie było nawet łez, a tak bardzo chciałam się rozpłakać, żeby wyrzucić to wszystko z siebie. Czułam kompletną pustkę – mówi. Ujawnia także, kto pomógł jej w walce z problemami.
Sierpień 2023 r. Światowa czołówka przyjeżdża do szwajcarskiego Berna nie tylko po to, by powalczyć o medale we wspinacze sportowej, ale także zdobyć olimpijską kwalifikację. Bilety do Paryża w konkurencji na czas zapewnią sobie finaliści. Choć miejsca Aleksandry Mirosław w tym gronie nie należy rozpatrywać w kategorii formalności, to jednak jej brak byłby sporym zaskoczeniem, a dla samej rekordzistki świata – równie dużym rozczarowaniem. A jednak. Mirosław przegrywa półfinał z Amerykanką Emmą Hunt po błędzie na samym początku i odpadnięciu od ściany. Pozostaje jej zatem tylko walka o brąz, po który ostatecznie sięga, ale nie może jeszcze cieszyć się z kwalifikacji olimpijskiej.
Zaraz po przegranym półfinale, jeszcze stojąc przy ścianie, zalewa się łzami. Ale później trudno jest jej wyzwolić je w sobie. Nawet jeśli czuje, jak bardzo jej tego potrzeba.
— Pamiętam moment, gdy po przegranym biegu półfinałowym podeszłam do Mateusza, mojego męża oraz trenera, i nie czułam nic. To było najgorsze. Nie było złości, nie było nawet łez, a tak bardzo chciałam się rozpłakać, żeby wyrzucić to wszystko z siebie. Czułam kompletną pustkę. Ostatecznie ten bieg o brąz w Bernie dał mi więcej niż niejedno złoto. Przywrócił trochę radości z biegania. Choć kolejne cztery tygodnie były bardzo trudne. Przychodziłam na trening i fizycznie czułam się super, ale nagle przed ścianą wpadałam w histerię. Biegłam, ale to był bieg przez łzy. Bardzo pomógł mi wtedy Mateusz, który po prostu był ze mną. Dzięki tamtym doświadczeniom przekonałam się, że mam wspaniałych ludzi – wspomina Aleksandra Mirosław, gdy spotyka się z uczestnikami 22. Krakowskiego Festiwalu Górskiego.
Obok niej na fotelu siedzi wówczas inna wybitna polska sportsmenka i mistrzyni olimpijska Justyna Kowalczyk-Tekieli, a spotkanie z dwójką mistrzyń olimpijskich, które prowadzi Joanna Sakowicz-Kostecka, przyciąga tłumy do blisko dwutysięcznej hali krakowskiego centrum kongresowego ICE. To właśnie wybitna polska biegaczka narciarska jako pierwsza przed laty złamała tabu dotyczące problemów mentalnych u sportowców, przyznając się do depresji. Jej wyznanie ośmieliło wtedy innych, by o tych kwestiach mówić głośno.