CELEBRITY
Niedawna “zastępczyni” Świątek spisała się na medal. Dwa tytuły Polki, dzień po dniu
Niemal osiem miesięcy, bez kilku dni, Weronika Falkowska musiała czekać, by znów wyrzucić w górę ręce po ostatniej piłce turnieju ITF. Jeszcze rok temu zastępowała kontuzjowaną Igę Świątek w Billie Jean King Cup, toczyła zacięty bój z Jeleną Rybakiną w Astanie. Ten sezon był jednak nieudany, choć końcówka jest wyśmienita. 24-latka z Warszawy wygrała w Ortisei tytułu w singlu i deblu. W tym pierwszym pokonała wyżej od siebie notowaną Włoszkę Silvię Ambrosio 6:4, 7:5.
Na początku kwietnia Weronika Falkowska zdecydowała się na dość radykalny krok – wybrała się w bliżej nieznane tenisowe zakątki, bo tak można nazwać wyprawę do Burundi. W Bużumbuerze wystąpiła w dwóch turniejach: pierwszy wygrała w grze podwójnej, drugi – w singlu. Tamte punkty były jej bardzo potrzebne, w rankingu leciała bowiem na łeb na szyję. Z 240. pozycji na początku poprzedniego roku, do szóstej setki obecnie.
Triumf w Bużumburze pozwolił zawodniczce Górnika Bytom na chwilę odetchnąć. Ale tylko na chwilę nie poszła bowiem a ciosem. Aż do tego tygodnia nie była w stanie w żadnym turnieju dostać się choćby do półfinału, a przecież dopiero wtedy realnie się punktuje. A przecież zmagania w Ortisei na północy Włoch były jej 20. turniejem od tego czasu! I wtedy przyszła gigantyczna radość, połączona z krzykami radości – po ostatniej piłce w starciu z Silvią Ambrosio. Zakończoną w sposób godny dla świetnej deblistki, bo taką jest Falkowska.