CELEBRITY
Nowa wiadomość w sprawie Igi Świątek. Komunikat od szefa agencji antydopingowej. “Trwa rewizja kodeksu”
Jeszcze tylko kilkadziesiąt godzin pozostało, aby Iga Świątek formalnie skończyła odbywać miesięczną karę zawieszenia za wykrycie w jej organizmie śladowej obecności zakazanej substancji o nazwie trimetazydyna (TMZ). Takie przypadki, jak ten czołowej tenisistki świata, wbrew pojawiającym się głosom, że Polka została potraktowana nadspodziewanie łagodnie, wywołują ból głowy u decydentów Światowej Agencji Antydopingowej. Z bardzo ważnym przesłaniem pospieszył szef POLADA Michał Rynkowski w rozmowie z “Przeglądem Sportowym”.
Wiadomość w sprawie Igi Świątek wstrząsnęła opinią publiczną w miniony czwartek. To wówczas obecnie druga tenisistka świata poinformowała świat tenisa i nie tylko, że jej ostatnie “decyzje”, związane z długą przerwą od turniejów, wywołane były koniecznością. I miały związek z trwającym dochodzeniem po tym, jak w jej organizmie wykryto zakazaną substancję trimetazydynę, o stężeniu zaledwie 0,05 ng/ml.
Iga Świątek wygrała tę walkę. Ale to nie kończy problemu
Polka wraz ze swoim sztabem wygrała walkę z czasem, udowadniając, że nie jest tylko jednym z wielu sportowców, którzy mówią “ja niczego świadomie nie brałem” i na tym kończy się ich linia obrony. Poddała się pełnej wiwisekcji, włącznie z przeprowadzoną analizą włosów, gdzie ewentualny doping “siedzi” dłużej, więc wynik jest dużym dowodem w sprawie. Ale przede wszystkim sama znalazła przyczynę – to było najważniejsze – wskazując, czego dowiodło badanie laboratoryjne, że zanieczyszczony był lek z melatoniną, który przejęła przy problemach ze spaniem wynikających ze zmianą stref czasowych.
Finalnie Polka nie odwołała się od jednej z najniższych kar, bowiem nałożono na nią miesięczne zawieszenie. Bieg kary rozpoczął się 12 września, następnie został uchylony 4 października, a po zakończeniu postępowania przez Międzynarodową Agencję ds. Integralności Tenisa sankcja znów była w mocy. A zatem wznowiona od 27 listopada, będzie obowiązywała jeszcze tylko przez kilkadziesiąt godzin, do 4 grudnia do północy.
Takie przypadki, jak ten Igi Świątek pokazują, że dzisiaj zawodowy sportowiec nie tylko ma presję w swoim miejscu pracy, ale także jest poddawany wysokiej próbie niemal przez całą dobę. Choćby przy tym poziomie, co obecnie, przetwarzania żywności, istnieje wielkie ryzyko, że zawodnik wraz z posiłkiem wprowadzi do swojego organizmu jakąś zakazaną substancję. Na potężny problem w tej sprawie zwrócił uwagę francuski profesor Jean-Claude Alvarez, mówiąc że kontrolowanie wszystkiego jest praktycznie nierealne. – Musiałby jeść warzywa, które sam uprawia w swoim ogrodzie, jajka z własnej hodowli… Przecież to nierealne – zżyma się fachowiec. I nie sposób powiedzieć, by tymi przykładami posunął się do przejaskrawienia zjawiska. A przecież problemy Igi nie wzięły się z żywności, nie wzięły się nawet z suplementu diety, ile z leku, który powinien dawać absolutną gwarancję, że nie został “zaśmiecony” żadnym zanieczyszczeniem, niewymienionym na jego etykiecie.