CELEBRITY
Oto cichy bohater sukcesu Igi Świątek! “Musiał mnie przekonać”

Iga Świątek po raz pierwszy w karierze zagra w półfinale Wimbledonu i w pełni zasłużyła na ten sukces. W ćwierćfinale pokonała Ludmiłę Samsonową 6:2, 7:5, rozgrywając kolejny znakomity mecz na trawie. Polka coraz lepiej odnajduje się na tej nawierzchni, co zawdzięcza m.in. współpracy z nowym trenerem, Wimem Fissettem. – Miał konkretny plan na moją grę na trawie. Musiał mnie przekonać do pewnych rzeczy, ale od początku wiedziałam, czego ode mnie oczekuje. Pracowaliśmy nad aspektami, o których wcześniej nawet nie myślałam. Korzystam z jego ogromnego doświadczenia – powiedziała Świątek po zwycięstwie.
W czwartek przed Polką kolejne wyzwanie – walka o pierwszy w karierze finał Wimbledonu. Jej rywalką będzie Belinda Bencic, która wraca do wielkiego tenisa po przerwie macierzyńskiej. – Mam do niej ogromny szacunek. Wiem, jak trudne musi być to, co przeszła. Trenowałyśmy razem podczas United Cup i już wtedy było widać, że jest gotowa do rywalizacji. Potrzebowała jednak czasu, rytmu meczowego i mądrego prowadzenia kariery – przyznała Świątek. – Belinda to bardzo doświadczona zawodniczka. Nasze spotkanie w 2023 roku było bardzo wyrównane. Zawsze była tenisistką, która lubi dominować, atakować – i to się nie zmieniło – dodała.
Półfinał Świątek – Bencic odbędzie się zaraz po meczu Aryny Sabalenki z Amandą Anisimową. Tym razem zawodniczki nie będą miały tradycyjnego dnia przerwy. – W dni wolne i tak tylko czekam na mecz. Dziś postaramy się wcześniej zejść z kortu, ale moja rutyna się nie zmienia. Jedyna różnica to brak dnia oczekiwania – zaznaczyła Iga.
Z występu przeciwko Samsonowej była bardzo zadowolona. – Od początku grałam swój tenis, narzucałam presję. W drugim secie gra się wyrównała, ale wiedziałam, że jeśli utrzymam serwis, mogę to zamknąć. Końcówka była nerwowa, ale cieszę się, że zdołałam domknąć to spotkanie – mówiła po meczu. – Czuję, że te wszystkie lata gry na trawie procentują. Jako juniorka nie miałabym tu szans wygrać w seniorskim turnieju. Musiałam się wiele nauczyć. Pamiętam, że wtedy trawa była wysuszona, a grało się niemal jak na mączce. Rok później w turnieju seniorek było już zupełnie inaczej – wspominała.
Atmosfera na kortach była gorąca nie tylko ze względu na emocje sportowe. W środę na Londyn wróciły upały – temperatura sięgała 28 stopni Celsjusza. Na szczęście pomagał lekki wiatr. Pogoda w tym roku nie rozpieszczała zawodniczek – najpierw rekordowe jak na Wielką Brytanię upały, potem nagłe ochłodzenie, burze i przelotne opady. – Pogoda nie była tu czymś stałym. Ale kiedy grasz dobrze, warunki nie mają znaczenia. Po porażce człowiek szuka wymówek, a ja po prostu dostosowuję się do sytuacji – ucięła temat Świątek.
Półfinał Wimbledonu to najlepszy wynik Igi Świątek w tym turnieju. Do tej pory jej największym osiągnięciem był ćwierćfinał w ubiegłym roku, w którym przegrała z Eliną Switoliną. Po drodze pokonała wówczas właśnie Belindę Bencic. Teraz Szwajcarka stanie na jej drodze do upragnionego, pierwszego finału na londyńskiej trawie.