CELEBRITY
Powrót do przeszłości: Szokujący zwrot akcji, który prawie zatrzymał rodzinę Igi Świątek przed jej historycznym finałem

Iga rosła z każdym meczem. I pomyśleć, że w finale mogło zabraknąć jej najbliższych.
Jeśli mielibyśmy lecieć jakimś rejsowym samolotem, raczej nie odważylibyśmy się z tatą na podróż ze względu na obostrzenia. Spore ryzyko.
Ale w czwartek wieczorem, tuż po awansie Igi do finału, pojawiła się możliwość, której kompletnie się nie spodziewaliśmy. Prywatny lot zaoferował nam jeden ze sponsorów Igi. Następnego dnia dopiął szczegóły, w sobotę rano byliśmy na pokładzie. Z nieba nam to spadło. Iga bardzo chciała, żebyśmy byli z nią tego dnia.
Po ostatniej piłce ruszyła do was na trybuny. Jakie padły słowa?
Powiedziałam, że jestem z niej dumna i że wykonała niesamowitą robotę. Iga podziękowała, dodając, że mnie kocha. Ogromne emocje. Trudno je wyrazić, ale okazuje się, że najprostsze słowa są czasem najlepsze.
Na korcie, później w restauracji, gdzie świętowaliście sukces, brakowało mamy Doroty. Dlaczego nie pojawiła się we Francji?
Po prostu nie było takiej możliwości. Mama pozostaje w cieniu życia sportowego Igi, z którego sama się usunęła.
Za to pani z tego cienia wyszła. Następnego dnia na dachu Galerii Lafayette odbyła się obowiązkowa sesja zwyciężczyni Rolanda Garrosa. Zdjęcia uśmiechniętych sióstr Świątek z pucharem poszły w świat.
Pojechałam z Igą, bo chciałam zobaczyć, jak to wygląda od środka. Ona zresztą nalegała, żebym jej towarzyszyła. Gdy fotoreporterzy robili zdjęcia Idze, zapytałam jednego z organizatorów sesji, czy i ja mogłabym mieć wspólne zdjęcie z nią.
Odpowiedział, że nie ma problemu, ale chyba nie zrozumiał mnie, bo już wyciągałam telefon. Sama chciałam uwiecznić tę chwilę. Stanęłam obok Igi, a fotoreporterzy zaczęli “strzelać” nam zdjęcia. Nie planowałam tego.