CELEBRITY
Regularnie atakował Igę Świątek. Wrócił na kort, spotkał bolesną rzeczywistość
Iga Świątek rozpoczęła już swój kolejny sezon w tourze. Przed jego startem Polka była jednak w trudnej sytuacji, bo po swoim ogłoszeniu, w którym przekazała, że wykryto u niej w organizmie śladowe ilości niedozwolonych środków. Rozpoczęła się seria ataków na naszą gwiazdę, głównie ze strony Nicka Kyrgiosa. Australijczyk zdecydowanie mocniejszy jest aktualnie w mowie, niż na korcie. W swoim pierwszym singlowym meczu po powrocie przegrał bowiem z 21-latkiem.
Nazwisko Nicka Kyrgiosa w ostatnich latach w Polsce odmieniane jest przez wiele różnych przypadków. To wszystko związane jest oczywiście ze sprawą dopingową Igi Świątek. Polka pod koniec listopada tego roku poinformowała, że w jej organizmie wykryte zostały śladowe ilości niedozwolonych środków. Za swoje przewinienie nasza gwiazda została ukarana miesięcznym zawieszeniem, co według części tenisowego środowiska było zdecydowanie zbyt łagodne.
Na czele całej tej grupy krytykującej wyrok dla Świątek stanął właśnie Nick Kyrgios, który bardzo regularnie udzielał się w mediach i atakował raszyniankę. – Dwa światowe numery jeden zostały złapane na dopingu. To jest obrzydliwe dla naszego sportu – stwierdził bezlitośnie Australijczyk kilka dni temu. Kyrgios wrócił na kort w singlu. Dostał lekcjęMówił rzecz jasna nie tylko o Świątek, ale także Janniku Sinnerze, który również ma podobne problemy dopingowe. Wszystkie te słowa padały na drodze Kyrgiosa do powrotu na kort. Ten wydarzył się w czwartek 30 grudnia, ale wówczas zagrał u boku Novaka Djokovicia w parze deblowej i wygrał. Aryna Sabalenka znowu mówi o Idze Świątek. “Nikt na to nie czeka”Swój pierwszy singlowy mecz miał zaplanowany na kolejny dzień. Jego rywalem był 21-letni Francuz Giovanni Mpetshi Perricard, którego śmiało można było uważać za jedną z rewelacji poprzedniego sezonu. Było to starcie dwóch graczy, których głównym atutem jest atomowym serwis.
W całym tym pojedynku na przestrzeni równo 150 minut zobaczyliśmy ledwie cztery szanse na przełamanie. Żadna z nich nie została jednak wykorzystana, co oczywiście wiązało się z koniecznością rozegrania tie-breaków. Takich zobaczyliśmy aż trzy. Pierwszy był dla Kyrgiosa lekcją, bo przegrał go do dwóch. Wyraźnie z nauk pobranych od młodszego rywala skorzystał, bo drugiego tie-breaka wygrał do czterech. Doszliśmy więc do momentu, w którym trzeci tie-break rozstrzygał o losach meczu. W nim lepszy okazał się Francuz, który oddał ledwie trzy oczka i awansował do kolejnej rundy turnieju ATP 250 w Brisbane.