CELEBRITY
Stoch czekał na to bardzo długo! Pokonał wielkich mistrzów i zatańczył
Kamil Stoch pofrunął 138,5 metra, pewnie obronił pierwsze miejsce i z radości aż zatańczył. – W moich skokach był błysk – ogłosił po zwycięstwie w Titisee-Neustadt. – Nie wiem, co jest w tym obiekcie takiego szczególnego, ale dobrze mi się tu skacze – dodawał. Tak było w 2013 roku. Wtedy Stoch wygrał na Hochfirstschanze pierwszy…
Kamil Stoch pofrunął 138,5 metra, pewnie obronił pierwsze miejsce i z radości aż zatańczył. – W moich skokach był błysk – ogłosił po zwycięstwie w Titisee-Neustadt. – Nie wiem, co jest w tym obiekcie takiego szczególnego, ale dobrze mi się tu skacze – dodawał. Tak było w 2013 roku. Wtedy Stoch wygrał na Hochfirstschanze pierwszy raz w karierze i to był początek jego drogi po pierwszą Kryształową Kulę. Na tańczącego Polaka z grymasem patrzył wielki Simon Ammann.
Kamil Stoch źle zaczął sezon, a nagle w Titisee-Neustadt wspaniale się przełamał. W pierwszych czterech konkursach zimy był kolejno: 37., 10., 20. i 18., a na Hochfirstschanze zajął drugie i pierwsze miejsce. Tak było 11 lat temu. Powtórka teraz byłaby jak spełnienie marzenia, którego chyba nikt głośno nawet nie wypowiada.
Dziś Stoch startuje w Titisee po aż sześciu kolejnych nieudanych konkursach. Od początku sezonu był: 35. i 28. w Lilllehammer, 27. i 14. w Ruce oraz 33. i 25. w Wiśle. Tydzień temu na skoczni im. Adama Małysza spisywał się tak słabo, że był dopiero numerem pięć w naszej kadrze. I tak naprawdę ledwo wygrał rywalizację z wracającym po operacji kolana Piotrem Żyłą o miejsce w pięcioosobowym składzie Polski na zawody w Titisee. Stochowi groziło zesłanie do Pucharu Kontynentalnego.
W piątkowych treningach w Titisee-Neustadt absolutnie nie wyglądało na to, żeby Stoch zbliżał się do czołówki. W pierwszej serii był 24., a w drugiej – 27. I później miał już wolne, gdy Paweł Wąsek i Aleksander Zniszczoł startowali w konkursie duetów (zajęli szóste miejsce).
Największym fanom Stocha przed sobotnimi i niedzielnymi zawodami indywidualnymi pozostaje chyba tylko wiara, że mistrz w jakiś cudowny sposób odnajdzie się w Titisee, które lubi.
Stoch nie dał szans wielkiem mistrzom
W grudniu 2013 roku Stoch właśnie tam zaczął wędrówkę po swoją pierwszą Kryształową Kulę. Błysnął zwłaszcza w niedzielę. Dzień wcześniej był drugi, natomiast nazajutrz nie miał już sobie równych. Po skoku na 142,5 metra prowadził już po pierwszej serii. W rundzie finałowej przypieczętował swoje zwycięstwo, w pięknym stylu osiągając 138,5 metra. Prowadzący wtedy Simon Ammann z nietęgą miną obserwował, jak Polak pewnie broni przewagi i tańczy z radości – ostatecznie Stoch pokonał czterokrotnego mistrza olimpijskiego różnicą 7,8 pkt. A o 8,7 pkt wyprzedził inną legendę, bo trzecie miejsce w tamtych zawodach zajął Noriaki Kasai.
– Czuję się naprawdę bardzo dobrze. Po drugim skoku wierzyłem, że da mi on zwycięstwo, ale pewnym nigdy nie można być. To był naprawdę super skok, sprawił mi wiele radości i to było dla mnie najważniejsze – mówił Stoch w rozmowie ze skijumping.pl, poniekąd tłumacząc swój taniec radości w oczekiwaniu na końcową notę. – W moich skokach był błysk – dodawał.