CELEBRITY
“Wychodziłyśmy z siebie”. Magda Linette ujawniła całą prawdę o WTA

Byłam już tym zmęczona. My wychodziłyśmy chwilami z siebie, walczyłyśmy o niektóre rzeczy. (…) W Madrycie doszło do apogeum — opowiadała Magda Linette o czasach, kiedy zasiadała w Radzie Zawodniczek WTA. Polska tenisistka w podcaście Break Point ujawniła, jak wyglądały kulisy pracy w tej roli. Wspominała, jak po treningach zdarzało jej się widzieć 270 nowych wiadomości od tenisistek, które domagają się zmian. We wtorek cierpliwość zawodników się skończyła i WTA zostało pozwane.
Niespodziewany komunikat był zapowiedzią rewolucji. Stowarzyszenie zawodowych tenisistów PTPA poinformowało o pozwie wytoczonym wobec ATP, WTA, ITF oraz ITIA. Najważniejsze ciała zarządzające tenisem na najwyższym poziomie otrzymały pismo wyliczające błędy, na których cierpią przedstawiciele dyscypliny.
O swojej pracy w strukturach WTA opowiadała kilka miesięcy temu Magda Linette. Polska tenisistka przez kilka lat zasiadała w Radzie Zawodniczek i nie ukrywała w podcaście Break Point, że niektóre decyzje władz wywoływały wielką złość. Dodała, że sama najchętniej doprowadziłaby do rewolucji w działalności organizacji kobiecego tenisa.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Magda Linette tego nie ukrywa. “Narzekałyśmy na to bardzo mocno”
— Zrobiłabym z tym porządek. Nie macie pojęcia, jak w radzie zawodniczek wkurzała nas Wiktoria Azarenka. My miałyśmy taki wspólny czat. Gdy kończyłam trening, miałam 270 wiadomości typu: “usuńcie ten post”. Jeśli chodzi o dział marketingu, narzekałyśmy na to bardzo mocno. Miałam bardzo dużo uwag, bo nie widziałam żadnej zmiany. Ja powiedziałam, że jestem zawodniczką, która jest w TOP100 od 10 lat i ani razu nie miałam zdjęcia na treningu lub gdy robię coś poza kortem, żeby wstawić to sobie na Instagrama. Za każdym razem muszę prosić trenera, by wcielił się w fotografa, choć on zupełnie nie umie tego robić — opowiedziała Magda Linette.
Jak sama twierdzi, taka rzeczywistość nie jest czymś, z czym zamierza się łatwo pogodzić. Linette uważa, że wszystko powinno wyglądać zupełnie inaczej.
— On nie powinien mieć tej roli. Ja nie miałam od 10 lat ani jednego zdjęcia po treningu. Po Australian Open przyszli i zapytali mnie, czy mogą zrobić małe nagranie “get to know you”. Odpowiedziałam: “kochani, ja mam 31 lat. »Get to know me«? Bardziej »say goodbye«. Trochę się spóźniliście, jestem z wami już 10 lat, lepiej już tego nie robić. Mówiłam: błagam, zróbcie coś z Francescą Jones. Nie dość, że jest sympatyczna, trenuje w Hiszpanii, to nie ma żadnych materiałów i nikt o niej nie słyszy — dodała tenisistka.
Historia Franceski Jones nie wzbudziła zainteresowania wśród osób zarządzających WTA, choć historia Brytyjki jest niezwykła. Od urodzenia cierpi na zespół EEC, przez który ma mniej palców u każdej z dłoni oraz u stóp. Pomimo tego jest w stanie rywalizować na najwyższym poziomie.
“Po prostu smutno mi w środku”
— Jak WTA ma się przeciwstawić komuś, nad czym nie ma pieczy. Nie mają w tym udziału. To boli, bo mam wrażenie, że oni mają naprawdę dobre intencje. To jest takie “ojej, dobrze, poprawimy”. Niektóre rzeczy można od razu zrobić dobrze i już ich nie poprawiać. Jest intencja i jest dobry produkt, bo turnieje są fantastyczne. Ja też czuję chęć tego, żeby to było wszystko dobrze zrobione. Jak są takie błędy, to po prostu smutno mi w środku, że nie jest lepiej. Byłam w środku, w radzie zawodniczek, żeby było lepiej. Miałam pasję i czułam się blisko z tymi ludźmi. Miałyśmy dużo rozmów z samym Stevem Simonem. Czujesz, że cię słyszą, ale to idzie tak wolno — wyznała Linette, nawiązując do faktu, że WTA nie może reagować przy niektórych turniejach, gdy kluczowy głos należy do organizatorów.